Hamulce są dla cieniasów, czyli Polica

Niedziela, 8 maja 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Beskid Makowski
TRASA: Maków Podhalański - Juszczyn PKP, (szlak żółty): Juszczyn - Jawor - Suchy Groń - Przeł. Kucałowa - Schronisko na Hali Krupowej; (szlak czerwony): Polica - Okrąglica - Przeł. Malinowe (szlak niebieski): Gronik - Juszczyn; powrót szosą do Suchej Beskidzkiej.

WIĘCEJ ZDJĘĆ: PICASA



Jak to często bywa, miało zjechać pół wojska, a zostali najlepsi ;) Adamos, jego kompan Maciej i ja postanowiliśmy zaatakować Policę. Analiza mapy w pociągu Beskidzki Expres (odległość Kraków-Maków - czyli 60km - pokonuje w zaledwie 1h50m!) przekonała nas o słuszności naszego wyboru: walimy żółtym z Juszczyna. Wastwice rozłożone równomiernie, będzie podjeżdżalnie.

W Juszczynie dołącza do nas Maciek. Reszta odpuściła, "bo padało". Niezrażeni możliwością utonięcia w błocie, ruszyliśmy przed siebie. Koledzy-dezerterzy po części mieli rację: w dolnych partiach gór błoto było okrutne, to w rodzaju kitu klejącego się do wszystkiego, zamieniającego koła rowerowe w pięciokilowe obwarzanki.



Co gorsza, trasę w około 80% trzeba było pokonywać z buta. Okrutne błoto w połączeniu z kamolami i mniej przychylnym, niż zakładaliśmy, nastromieniem sprawiło, że moje chęci wykorzystywania ultra-przełożenia 20x38 w większości spełzły na niczym. Ponadto, w schronisku Na Krupowej odkryłem, że koronkę 38T po prostu zaciepałem: urwane zęby i wygięcia. Maciej też dał nam próbkę swoich destrukcyjnych możliwości, którą skrzętnie zamieniliśmy w okazję plenerowego serwisu przerzutki tylnej:) Ale i tak wisienką na torcie okazał się brak okładzin w moich hamulcach: po ostatniej błotnej jeździe w LW byłem zbyt leniwy, by zajrzeć do hamulców. Po prostu wspaniałomyślnie zignorowałem ich dziwne zachowanie, zrzucając wszystko na wszechobecną wodę i błoto. W istocie, z tyłu miałem gołe miedziane płytki, z przodu hamowało z 1/5 normalnej mocy. Jedyna nadzieja w tym, że zjazd okaże się bardziej "flow" niż "z pieca na łeb" i nie będzie wymagał intensywnego hamowania.



Po zasłużonym posiłku w Schronisku, wbliśmy na Policę, rozejrzeliśmy się, strzeliliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i po założeniu wszelkiego dostępnego plastiku, skierowaliśmy nasze koła w dół. Sam odcinek między Policą a Krupową to istna bajka: nie za szeroko (chociaż singiel to to nie jest), bardzo malowniczo i aż brakuje sił na dokręcanie :) Tak naprawdę, to nie wiadomo, czy grzać pełnym piecem, do czego prowokuje nas ten szlak, czy może niespiesznie rozglądać się i wyłapywać niesamowite widoki. My wybraliśmy to pierwsze: widoków mieliśmy dosyć podczas kilkugodzinnej wspinaczki.



Dalsza część zjazdu była bardzo urozmaicona i szczerze ją polecam: od szerokiej ścieżki "na dokręcanie", poprzez trawersowe odcinki z walką o zachowanie równowagi w obliczu bezdennych kałuż, aż po szybkie bandy, gęstwiny korzeni i iście bobslejową rynnę z fatalnym kanałem typu "wpadnij, a Cię wytargam" pośrodku. Koniec niebieskiego szlaku zwieńczony totalną dzikością: niemal nieuczęszczanym, zapuszczonym singlem pośród drzew. Ciasno, stromo i szalenie, ale panowie leśniczy mogliby nie zostawiać po sobie takiego syfu (ucięte gałęzie były niemal wszechobecne), byłoby łatwiej podążać szlakiem i po nim przejechać.



Te 900m w pionie pokonane w dół z pewnością wynagrodziły mozolne wpychanie, ale miałbym nieporównanie większą frajdę, gdybym posiadał sprawne hamulce :) niestety, w wyniku "niedostosowania prędkości do warunków na drodze" fiknąłem efektownego koziołka, a stłuczony lewy bok boli mnie jeszcze dziś ;)

Komentarze (1)

Pięknie chłopaki :)

Wybaczcie mój mało inteligenty komentarz, ale chciałam coś napisać, a nie bardzo miałam pomysł :)

marysia 20:41 czwartek, 15 września 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ienap

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]