Wpisy archiwalne w kategorii

A to już nie wycieczki

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

To chyba koniec...

Poniedziałek, 12 listopada 2012 · Komentarze(0)
Przychodzi taki moment, kiedy człowiek musi się zastanowić, co robi i na co mu to. Od dawna nie umieszczałem żadnych realnych statystyk, jeżdżę bez licznika i nie mam pulsometru.

Dlatego też wszystkie następne relacje z wycieczek będzie można przeczytać nie na bikestats.pl, ale na moim nowym blogu: carlos40i4.blogspot.com

Zapraszam!

Proszę Państwa, oto Hary

Wtorek, 12 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Hary to taki Pan Ropuch: dość szpetny, zielono-bury i niezbyt lekki :) Kolor ramy sugeruje wojskową proweniencję, ale żadna jednostka nie zgłaszała kradzieży działa samobieżnego, więc - póki co - śpię spokojnie ;)

Zakładałem, że cały sezon 2011 przejeżdżę z Romkiem, ale jakoś tak wyszło, że dzielny Roman zmienił właściciela, a pod mą strzechę dostało się to, co widać na zdjęciach.
Do ramy przełożyłem praktycznie bez zmian to, co banglało w Moskicie. Jestem mile zaskoczony wagą: bałem się, że nie zmieszczę się w 16kg, a tu tymczasem ok. 15,6kg przy nielajtowych komponentach - jest ok.

Rama przeszła chrzest w Gorcach w minioną niedzielę - od razu na głęboką wodę, bez próbnego jeżdżenia po podwórku i na widok roweru w czasie walki od razu wiedziałem, jak powinien się nazywać:



Co do samej jazdy: jest naprawdę fajnie, zarówno pod górę, jak i w dół. Na podjazdach nie buja, SPV spełnia swoje zadania, koledzy jadący za mną mówili, że po uderzeniu w przeszkodę zawieszenie pracowało, a na równym bujaki nie było (co sam z resztą czułem siedząc na nim). Muszę wspomnieć, że miałem na początku mały problem z nadmuchaniem SPVki: podczas odkręcania pompki już po napompowaniu komory do minimalnego zalecanego ciśnienia 75PSI, całe powietrze schodziło w ułamek sekundy. Po prostu wentyl komory nie lubi się z moją pompką i jej końcówka spuszcza z niego powietrze :) Próbowałem różnych sztuczek, ostatecznie nadmuchałem komorę na jakieś 200PSI, po wykręceniu pompki zostało jakieś powietrze, nie mam pojęcia ile :P Nie ruszam, nie sprawdzam - platforma działa, nie buja, a na zjazdach też chodzi ładnie. Swoją drogą - ciekawa sprawa: jak powietrze jest na zero, to znika też zupełnie tłumienie powrotu: rama odbija jak z katapulty!
Na zjazdach jest szalenie miło. Nie czuję końca skoku nie wiem, czy to zasługa sprężyny, czy to też jednozawiasy tak mają, ale najpierw rower fajnie przysiada do odpowiedniego SAGu, a potem jest tak samo: miękko jak na fotelu :)

Jedyne, co mi przeszkadza, to linka przerzutki przedniej, która haczy o oponę tylną, gdy zawieszenie mocniej przysiada. Trzeba będzie zmienić na jakąś inną, co ma prowadzenie druta bliżej ramy.

Waga i spis gratów podane w specyfikacji roweru.





Więcej zdjęć: PIKAZA

Life Cycles - kilka słów

Niedziela, 12 grudnia 2010 · Komentarze(1)


Uważam, że nie da się jeździć MTB bez szacunku dla natury, zmiennej pogody, jej ogromu i potęgi, czy też bez zachwytu cudownościami, które raczy ona przed nami roztaczać. Jazda w terenie to nie jest zwykła przejażdżka po torze przeszkód - to umiejętność wpasowania się w naturę, w szlak, w trasę. Wpasowania się w sposób, który pozwoli nam na czerpanie przyjemności z przemierzanej drogi. Tak właśnie rozumiem MTB, tym dla mnie jest Enduro: jesteśmy tylko gośćmi ta tej planecie, w tych lasach, górach. I musimy szanować to, co przyroda nam użycza (bo nie daje na własność).

O tym też jest film Life Cycles. Nie opowiada o "poskramiaczach gór", pogromcach dropów, władcach urwisk, jak miało to miejsce chociażby w serii NWD. Life Cycles jest dla mnie filmem na wskroś Enduro w moim rozumieniu tego terminu (mimo, że pokazywane rowery to zjazdówki). Zarówno zdjęcia, jak i narrator, kładą nacisk na przyrodę, której trasa (trail) jest jednym z elementów, a rowerzysta to zaledwie przelotny gość, który znika tak samo szybko, jak się na niej pojawia. Dlatego też tak wiele ujęć rodem z National Geographic. Owszem, niektórzy mogą być zawiedzeni faktem, że sam rower jest gdzieś obok, jakby z tyłu, mniej ważny. Ale może chodzi o to, żebyśmy trochę więcej pomyśleli o miejscach, po których jeździmy, spojrzeli na boki, nie tylko na tylne koło kolegi, za którym jedziemy. Za każdym razem, gdy wybieramy się do okolicznego lasu czy też w góry, obcujemy z cudami, których nasi wnukowie mogą nie zobaczyć.

Poza tym, same ujęcia z jazdy to esencja mojego pojęcia o MTB: flow w ogromnej ilości - płynność i gładkość prowadzenia roweru, fantastyczne doznania podczas przemierzania malowniczych tras. To samo czułem oglądając Seasons i tu - pomimo tego, że za film odpowiedzialni są inne osoby - czułem podobnie. No i trzeba to powiedzieć wprost: film jest po prostu piękny. Polecam zwłaszcza teraz, gdy aura nie sprzyja całodniowym wyprawom na dwóch kółkach.
TRAILER:
<a >