Ochotnica Dolna, jak z dwunastu pięciu się ostało.

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(1)
Kategoria Gorce
Ochotnica Dolna - pod Lubań - pod Gorc - Ochotnica Dolna
ILUSTRACYJE

Piękny to był dzień, kiedy dwunastu śmiałków w Ochotnicy stawiło się, by ruszyć po przygodę. Ich początki niełatwe były i tylko nieliczni byli w stanie utrzymać się na swoich ogierach na stromych zboczach gór gorczańskich, które zdobywać poczęli. Większość rycerstwa pokornie wprowadzało swe wierzchowce, trzymając je za uzdę. Nawet słynny ze swej zręczności Ojciec z Krakowa uznał kilka potyczek za przegrane.

Na wierzchowcach, czy obok, drużyna osiągnęła w końcu Halę pod Lubaniem, niekompletna jednak, gdyż złe duchy podszeptami skłoniły kilku kompanów do zboczenia ze ścieżki i podążania zgubnym szlakiem. Więcej nasze oczy już ich nie ujrzały. Inni rzekli, że do domu im spieszno, bo kalesony na cerowanie czekają i garki wymyć trzeba i również zreiterowali. Spojrzały po sobie wytrwałe wiarusy i wiedziały, że to puste wymówki ino i że trudna ta droga przerosła tchórzy.
W tym to momencie zaprezentujmy naszych dzielnych bohaterów, by chwałę należytą im oddać. A byli to:
- Sabina, Elwene zwana, co z portu na dalekiej Północy pochodzi i tam w nadmorskich wyprawach się wprawia. Rodzinne koneksyje do grodu Kraka ją sprowadziły, by uczestniczyć w wyprawach z Carlosem, bratem swoim, o którym mowa będzie za chwilę.
- T-64, którego zawiłe imię na Tadeusza się przekłada. Znany to i poważany górołaz, co z żup solnych wylazł, by w górach teraz przygód szukać i dowcipem swym czas kompanom umilać
- Ojciec Rafał, znany powszechnie wśród braci ze swojej miłości do długich wojaży, ultrasami zwanych. Ci, co go znają, wiedzą, że jak nic na świecie umiłował on portretowanie się w pozach walecznych. Liczy on bowiem, że mimo łysiny na głowie i licznych krzyży na karku, płeć nadobna spojrzy nań okiem łaskawym.
- Sibik, co rok nawet nie jeździ na wysokogórskim rumaku, a już wszystkich zadziwia zapałem i uporem w szczytów zdobywaniu. Najstarsi powiadają, że na dzielnego rycerza wyrosnąć on może!
- i na końcu Carlos, czyli moja skromna osoba, co lat temu kilka przebyła drogę długą z Północy do kraju "na-polan", by w pantoflach wyjśćże na poszukiwanie borówek.
Nie patrząc na innych, ruszyli oni dalej. Raz w dół, a raz pod górę droga ich prowadziła, korzenie i głazy na błąd czychały, muchy natrętne spokoju nie dawały, a czarowne widoki zawracały zakutych kaskami łepetynach.

Nic sobie z przeszkód napotykanych dzielna piątka nie robiła, ich rumaki bowiem nie takim wyzwaniom podołały w przeszłości. Sprawnie przemykali oni wśród skał i zdradzieckich wądołów. Korzenie natomiast morderczej swej mocy ukazać okazji nie miały, gdyż w bezlitosnych słońca promieniach na wiór wyschły i śliznąć się na nich nie było sposobu. Korzystając z tego, krotochwilnym hasaniom po tych nieszkodliwych wrogach drużyna się oddawała, z jednego na drugi rączo przeskakując.
Przed na Gorc podejściem skierowali swe rumaki w dół i pognali na złamanie karku ku swemu wozowi w Ochotnicy Dolnej. Była to droga kręta i stroma, usiana głazami wielkości wszelakich, gdzie ciskani byli nasi śmiałkowie we wszystkie strony. I upadła Elwene razy kilka, lecz wprawiona ona w kontaktach przyziemnych i nic sobie z siniaków nie robiła, Ojca Rafała w zdumienie swą dzielnością wprawiając.
Po tej słodkiej walce, którą sobie na koniec zgotowali, spakowali się i współnie pomknęli wozem zapachem przygody przesiąknietym, bo prawdę rzekłwszy, fetor nieznośny za nimi unosił się.
Na pozostałych członków wyprawy spuśćmy zasłonę milczenia, gdyż ni Chyży Tomasz, ni Kościaty Clyde, ani żaden inny wyczynem wielkim nie wsławił się dnia tamtego.

Komentarze (1)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa loucz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]