Enduro w Krainie Deszczowców

Niedziela, 20 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Gorce
Weekend spędzałem w Nowym Targu, wziąłem ze sobą rower z zamiarem powrotu szlakami do Krakowa. Pogoda psuła szyki i od rana wyglądało to słabo: mżawka i temperatura ok. 12 st C. Uparłem się jednak ("pewnie się przetrze...") i wyruszyłem.
Planowałem wspiąć się niebieskim szlakiem, a dalej pociągnąć czarnym i niebieskim do Starych Wierchów. Stamtąd czerwonym do Rabki, a potem przez Beskid Makowski do Myślenic.


(Wjeżdżamy na szlak. Prawo, lewo czy środkiem?)

Że długa zapowiadała się długa, to postanowiłem ułatwić sobie zadanie i wbić asfaltem przez Kowaniec i Zadział. Szczerze, to od początku szło coś nie tak, jak powinno: to w jakimś oczywistym miejscu ominąłem szlak, to wpakowałem się w krzaki... gdy już dotarłem do czarnego, byłem nieźle wymęczony, a to dopiero początek. Co gorsza, mżawka, która na chwilę ustąpiła, znowu zaatakowała.
Dalej... mgła coraz większa, ziemia systematycznie zraszana od rana zamienia się w błotnistą papkę. Do tego bonus w postaci snake'a. Potem mżawka zamieniła się w lekki deszcz i już naprawdę osiągnąłem stan szczęścia.


(snejk we mgle)

Drogę pokonywałem znacznie wolniej, niż zakładałem. Gdy dotarłem na Stare Wierchy, była godzina 15.00, o wiele za późno. Z radością wciągnąłem gorącą herbatę z cytryną oraz pyszną szarlotkę. Postanowiłem dobrnąć do Chabówki, a dalej pociągiem do Krakowa. Nawet ten zjazd nie poszedł tak, jak planowałem. Oznaczenie czerwonego zakrawa na kpinę, przez co zmyliłem drogę i kilka razy musiałem podprowadzać, żeby w końcu "jakoś" dokulać się do cywilizacji. Jazda z górki nawet nie dawała frajdy - zimno, a co najgorsze widoczność skandaliczna, po części przez deszcz i mgłę, ale w głównej mierze przez zaparowane i zakropione deszczem okulary. Rzadko kiedy jechałem szybciej niż 25 km/h. Gdy już zjechałem, co miałem do zjechania, okazało się, że wylądowałem trochę bardziej na wschód, niż chciałem i musiałem człapać zielonym szlakiem. Bonus - 200 metrów pod górkę. Oznakowany przez całą drogę świetnie, serio. Co 50-100 metrów znak, elegancko. Elegancko... oprócz decydującego, 90-stopniowego zakrętu na szczycie Świńskiej Góry... taki świński dowcip - po prostu olali oznaczenie tego zakrętu. Jak nie spojrzysz dokładnie na mapę, będziesz w krzakach i to dosłownie, bo główna droga wali dalej prosto, do lasu, a szlak prowadzi jakąś zarośniętą polną dróżką.
Rdzawka, Rabka i Chabówka, wreszcie... Dojechałem na dworzec - pociąg odjechał 8 minut temu. Nawet się nie zmartwiłem. Poczekalnia zamknięta - już mnie nic nie wzruszy. Znalazłem sobie całkiem miłą wnękę, przebrałem się w (jako tako) suche ciuchy z plecaka, wylałem wodę z butów i... o 21.00 byłem w Krakowie.

Kiedyś przejadę tę trasę - niech tylko nie pada :)

WIĘCEJ ZDJĘĆ: PICASA

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]